Firma Radeberger Exportbierbrauerei została założona w 1872 r. i ma siedzibę w Radebergu koło Drezna. Jest reprezentacyjną marką Grupy Radeberger z Frankfurtu nad Menem, która jest niepodważalnym liderem na rynku i posiada takie niemieckie marki piwa jak m.in. Schöfferhofer, Clausthaler, Jever, Berliner Kindl. Radeberger.
Prawo dopuszcza tolerancję, w przypadku piw do 5,5 % obj. to +/- 0,5%, a ponad 5,5% obj. to +/- 1%. 12. Wartość energetyczna – w przypadku piwa nie ma obowiązku jej podawania. To tyle jeżeli chodzi o prawo unijne. Dodatkowe wymogi, na co zezwala Rozporządzenie, przewiduje polskie prawodawstwo.
Kostka brukowa Napoli 6 cm gładka nerino Polbruk. Napoli to nowoczesna i stylowa kostka brukowa, która sprawdza się w każdej przestrzeni i aranżacji. Różnorodność grubości, kolorów oraz faktur dają możliwość tworzenia oryginalnych aranżacji. Dostawa: od 221,40 zł (Kurier - przesyłka paletowa produktów POLBRUK)
Wychodzi: 100/40=2,5-1=1,5*0,06=0,09 l czyli 90 ml. Oznacza to, że aby osiągnąć 40% alkohol mając 0,06 l (60 ml) czystego alkoholu musimy dolać 0,09 l (90 ml) wody. Razem wyjdzie nam 0,150 l czyli 60% objętości standardowej szklanki 250 ml lub 30% objętości butelki wódki 500 ml. Zobaczmy więc ile wódki jest w dwóch piwach o
Za dawkę śmiertelną uważa się 4-5 promili alkoholu. Choć – jak widać na przykładzie osób, które przeżyły mimo potwierdzonych badaniem 12 czy 14 promili alkoholu we krwi – jest to
Analiza MCP: Polski rynek opakowań. Prezentujemy ocenę polskiego rynku opakowań sporządzoną przez specjalistów z Management Consulting Partners GmbH. Autorami są Marek Kordylewski, Johannes Sailer oraz Florian Scharl. Wiadomości. 2012-05-22.
. Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z dnia 14 marca 2000 r. w sprawie bezpieczeństwa i higieny pracy przy ręcznych pracach transportowych (Dz. U. Nr 26, poz. 313 z późn. zm.) – dalej określa 1. obowiązki pracodawcy dotyczące zapewnienia bhp przy ręcznych pracach transportowych, 2. wymagania dotyczące organizacji i sposobów wykonywania ręcznych prac transportowych, z uwzględnieniem wymagań ergonomii , 3. dopuszczalne masy przemieszczanych przedmiotów, ładunków lub materiałów. Zgodnie z § 3 pracodawca jest obowiązany stosować odpowiednie rozwiązania techniczne i organizacyjne zmierzające do wyeliminowania ręcznych prac transportowych. W razie braku możliwości wyeliminowania ręcznych prac transportowych, pracodawca jest obowiązany organizować odpowiednio pracę i wyposażać pracowników w niezbędny sprzęt pomocniczy. Poprzez ręczne prace transportowe należy rozumieć każdy rodzaj transportowania lub podtrzymywania przedmiotów, ładunków lub materiałów przez jednego lub więcej pracowników, w tym przemieszczanie ich poprzez: unoszenie, podnoszenie, układanie, pchanie, ciągnięcie, przenoszenie, przesuwanie, przetaczanie lub przewożenie. Poprzez sprzęt pomocniczy należy rozumieć środki mające na celu ograniczenie zagrożeń i uciążliwości związanych z ręcznym przemieszczaniem przedmiotów, ładunków lub materiałów oraz ułatwienie wykonywania tych czynności; do środków tych zalicza się w szczególności wózki. Zobacz także: Transport ręczny tylko przy spełnieniu wymagań bhp>> Wózki paletowe, zwane potocznie paleciakami to w większości wózki ręczne. Są to urządzenia dźwignicowe wykorzystywane w zakładach pracy przeważnie do przewożenia palet czy innych rzeczy. Wózki paletowe ręczne, traktowane są zgodnie z przepisami jako wózki 4–kołowe, mimo iż wiele z nich posiada dwa koła sterujące (poliuretanowe lub nylonowe) oraz dwa lub cztery rolki jako rolki najazdowe (poliuretanowe lub nylonowe). Oprócz wózków paletowych ręcznych możemy wyróżnić wózki paletowe elektryczne zasilane prądem. Przepisy dotyczą prac transportowych wykonywanych jedynie przy użyciu wózków ręcznych. Ostatnie zmiany do zostały wprowadzone z dniem 22 kwietnia 2009 r. poprzez rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z dnia 18 marca 2009 r. zmieniające rozporządzenie w sprawie bezpieczeństwa i higieny pracy przy ręcznych pracach transportowych (Dz. U. Nr 56, poz. 462) – dalej @page_break@ Rozdział 6 po uwzględnieniu zmian wprowadzonych przez określa wytyczne odnośnie do przemieszczania ładunków za pomocą poruszanych ręcznie wózków. Zgodnie z § 21 ust. 1 do dnia 21 kwietnia 2009 r. dopuszczalna masa ładunku przemieszczanego na wózku po terenie płaskim o twardej nawierzchni nie mogła przekraczać 450 kg na pracownika, łącznie z masą wózka. Oznaczało to w praktyce, że ładunek o ciężarze na poziomie np. 1500 kg mógł być przemieszczany, po uwzględnieniu wymagań § 21 ust. 1 przez co najmniej 4 osoby. Obecnie od dnia 22 kwietnia 2009 r. zgodnie z § 21 ust. 1 zmienionym przez dopuszczalna masa ładunku przemieszczanego na wózku po terenie płaskim o twardej nawierzchni, łącznie z masą wózka, nie może przekraczać 450 kg na wózku 4-kołowym. W zmienionym § 21 ust. 1 należy zauważyć, że nie ma odniesienia do jednego pracownika, jak to miało miejsce wcześniej. Zmiany wprowadzone na mocy powodują, że w praktyce jedna osoba może przewozić wózkiem paletowym bez napędu maksymalnie ciężar do 450 kg, natomiast ładunek o masie przekraczającej 450 kg od 22 kwietnia 2009 r. nie może być ciągnięty, nawet przez dwóch lub więcej pracowników, jak to miało miejsce wcześniej. Jak z tego wynika wynika, od dnia 22 kwietnia 2009 r. transport ręczny ładunków o masie przewyższającej 450 kg zwykłym wózkiem paletowym jest niezgodny z przepisami BHP. W takiej sytuacji niezbędne jest zapewnienie pracownikowi do przewozu ciężarów o masie przewyższającej 450 kg elektrycznego wózka do transportu poziomego (wózka elektrycznego). Zobacz także: Masa ładunku na wózku 6-kołowym nie może przekraczać 450 kg>> Więcej na ten temat w Serwisie BHP.
Z czego robi się piwo? Przypadkowo zapytana na ulicy osoba najpewniej odpowie, że z chmielu. Tak mówią reklamy w telewizji. Tymczasem tak naprawdę piwo powstaje ze słodu, który jest podstawowym surowcem piwowarskim. Chmiel oczywiście jest bardzo ważny, ale najczęściej dodaje się go na koniec całego procesu w ilości o wiele mniejszej, niż słód. Ale czym w ogóle jest słód? Słód to specjalnie przygotowane zboże. Najczęściej jest to jęczmień, zwany również z tej przyczyny jęczmieniem browarniczym. Jednak żeby mógł być użyty do produkcji piwa, musi zostać poddany słodowaniu. W tym procesie ziarno poddawane jest licznym zabiegom: jest namaczane, przewracane, przewiewane powietrzem, a następnie suszone. Całość trwa około tygodnia. Robi się to, by uruchomić w ziarnie naturalne procesy kiełkowania. W ten sposób w słodzie gotowym do użycia w browarze jest maksymalnie dużo cukrów, które drożdże łatwo zamienią na piwo. Ważne jest późniejsze wysuszenie zboża, by mogło być przechowywane przez dłuższy czas. Co daje słód Słód to podstawa każdego piwa. Jest niezbędny do produkcji ze względów technologicznych: zawiera cukry, które drożdże łatwo przerabiają na alkohol oraz białkama enzymy, które potrzebne są przy zacieraniuziarno jest otoczone łuską, przydatną przy filtracji Słód wnosi też do piwa cechy ważne dla konsumentów: nadaje charakterystyczny smak i aromat piwaw zależności od stopnia wysuszenia słodu nadaje odpowiednią barwę od słomkowo-jasnej, aż do całkowicie czarnejróżne rodzaje słodów nadają różne smaki: słodycz, paloność, a także strukturę piwa, jak gładkość czy gęstość odpowiada za tworzenie piany Rodzaje słodu Rodzajów słodów jest całe mnóstwo. Podstawowy podział dotyczy rodzaju wysuszenia. Im krócej słód się suszy, tym jest jaśniejszy i wnosi delikatniejszy smak: pilzneński – jasny, podstawowy słód stosowany do większości piwkarmelowy – w szerokiej palecie barw i smaków – nadaje słodszy, pełniejszy smakczekoladowy – ciemna barwa i głęboki smakpalony – nadaje czarną barwę i kawowy, palony smak Przeważnie w piwowarstwie wykorzystuje się słód jęczmienny. Jednak można stosować także inne zboża: słód pszeniczny – do piw pszenicznychżytni – do piw żytnichowsiany – jako dodatek wpływający na smakgryczany – do piw bezglutenowychkukurydziany, z prosa, sorgo, quinoa – egzotyczne i rzadziej stosowane słody Ale na tym rozmaitość słodów wcale się nie kończy! Są jeszcze słody specjalne, które wnoszą specyficzne smaki do piwa: słód jęczmienny wędzony drewnem – dębem, bukiem, z drzew owocowych – dzięki niemu piwo pachnie wędzonkąsłód pszeniczny wędzony drewnem – używany do piwa Grodziskiegosłód wędzony torfem – wnosi aromaty torfowej whisky Co jeszcze można zrobić ze słodu Ze słodu tworzy się nie tylko piwo. Tak naprawdę zastosowań słodu i ekstraktów słodowych jest w przemyśle spożywczym całe mnóstwo. Słodu używa się także do tworzenia: whiskyoctu słodowegososów, jak angielski sos HPciasta słodowego – popularnego zwłaszcza na Wyspach Brytyjskichw piekarnictwie – jako dodatek do chlebów i bułek – ekstrakt słodu nadaje barwę i smak batonów i innych słodyczy jak np. Maltesers
Europaleta powstała z potrzeby normalizacji (standaryzacji) zastosowania palet w celu lepszego wykorzystania dostępnej przestrzeni. Wymagania konstrukcyjne europalety, znanej również jako EPAL, określa norma europejska UNE-EN 13698-1, zgodnie z którą wymiary tej palety powinny wynosić 1200 x 800 mm. Waga europalety oscyluje wokół 25 kg, a jej nośność, zależnie od sposobu rozłożenia ładunku, wynosi od 1000 do 1500 kg. W przypadku europalety stojącej nieruchomo na podłożu, którą będzie tylko nośnikiem dla ładunku bez jego przemieszczania, nośność wynosi 4000 kg (tzw. nośność statyczna). Europaleta ma wiele zalet. Może być stosowana w dowolnym systemie magazynowym, jednak nadaje się przede wszystkim do magazynów automatycznych. Może być obsługiwana przy pomocy dowolnego wózka lub środka transportu bliskiego bez żadnych ograniczeń. Ponadto wymiary 1200 x 800 mm stanowią wielokrotność wymiarów standardowych pojemników skrzyniowych z tworzywa sztucznego, co ułatwia grupowanie towarów i produktów. Wymiary 1200 x 800 mm stanowią wielokrotność wymiarów standardowych pojemników skrzyniowych z tworzywa sztucznego. Standaryzacja umożliwiła także ujednolicenie przestrzeni w samochodach ciężarowych i kontenerach morskich. Na platformach tirów mieszczą się 33 palety o wymiarach 800 x 1200 mm, ułożone tak, jak przedstawiono na poniższych ilustracjach. W kontenerach morskich ładowność jest mniejsza, ponieważ wewnętrzne wymiary tych elementów wynoszą 2300 mm. Ułożenie palet w kontenerze morskim. Korzyści są oczywiste, ale jakie wymagania muszą spełnić palety, aby można je było uznać za europalety? Europalety to palety typu 1 – o wymiarach 800 x 1200 mm – wykonane zgodnie z określonymi wymaganiami dotyczącymi jakości. Ważnym szczegółem europalet są skosy w czterech rogach oraz ostre górne krawędzie fazowanych prowadnic, które ułatwiają wyciąganie składowanych palet. Stopka palety. Prowadnica palety. Tabela elementów palety Lp. Liczba elementów Nazwa elementu Wymiary (w mm) 1 2 Dolny element wejściowy 1200 x 100 x 22 2 2 Górny element wejściowy 1200 x 145 x 22 3 1 Deska środkowa 1200 x 145 x 22 4 3 Belka poprzeczna 800 x 145 x 22 5 1 Deska środkowa 1200 x 145 x 22 6 2 Deska pośrednia 1200 x 100 x 22 7 6 Klocek 145 x 100 x 78 8 3 Klocek 145 x 145 x 78 9 42 Wkręt do drewna z łbem stożkowym lub gwóźdź gwintowany M x 90 10 18 Wkręt do drewna z łbem stożkowym lub gwóźdź gwintowany M x 38
Polski rynek browarów regionalnych i rzemieślniczych od pewnego czasu lubieżnie zerka w kierunku puszek. Pierwsze zapuszkowane krafty zostały bardzo ciepło przyjęte i kibicuje się browarom, które decydują się na ten krok. Coraz więcej (choć nadal niewiele) browarów postanawia lać swoje piwa do aluminium. Rynek ma jednak ograniczoną jasne, że birgik kupi prawie wszystko, jednak dla większości społeczeństwa piwo puszkowane to nadal produkt gorszego sortu. Niesłusznie, bo ten rodzaj opakowania ma sporo zalet. Przyjrzyjmy mu się zatem. Niech ten wpis zmieni postrzeganie puszek, bo piwo w puszce to doskonały pomysł. Dlaczego? Transport, waga i wytrzymałość Kwestię transportu porusza się bardzo często, przeważnie w odniesieniu do aspektów ekologicznych. Rzadko wychodzi się jednak poza sprawy wagi. Puszki są lżejsze od szkła i nie jest to niczym odkrywczym. Ich transport jest więc tańszy, również przy zamawianiu piwa kurierem w ilościach detalicznych. Warto pochylić się nad dwoma innymi kwestiami. Objętością w transporcie i podatnością na uszkodzenia. Piwa rzemieślnicze przychodzą do sklepów w kartonach. O ile transport krat eurolagerów i palet puszek to odczuwalne różnice w gabarytach, o tyle w przypadku mieszanej palety można na pierwszy rzut oka nie dostrzec różnicy. 20 piw w kartonie i 20 puszek w takim samym kartonie. Z wyjątkiem PINTY, bo ich opakowania mieszczą po 12 puszek. Karton z butlami i puszkami zajmuje teoretycznie tyle samo miejsca na palecie. Dodatkowy, okazjonalny strecz wokół kartonów z piwem zabutelkowanym, zwiększa gabaryty nieznacznie. Są to różnice marginalne, a ich rozpatrywanie nie ma więc większego sensu. Czy aby napewno? Od Browaru Amber otrzymałem informacje, że na tej samej palecie mieści im się około dwa razy więcej piwa rozlanego do puszek. Puszki niwelują wolne przestrzenie, mogą w miarę ciasno do siebie przylegać i są niższe od butelek. Butelki, z racji nieregularnego kształtu, marnują sporo miejsca. Równie istotny jest fakt, że puszki są o wiele mniej podatne na uszkodzenia. No jasne, wgniatają się, ale przeważnie bez uszczerbku dla zawartości. Łatwiej zbić szklaną butelkę, również niosąc piwo do domu w siatce czy plecaku. Puszka spadnie ci na chodnik i nic jej się nie stanie. A butelka to sami wiecie. Robi się jakoś tak smutno. Puszka jest wytrzymalsza, lżejsza, poręczniejsza, łatwiejsza w transporcie i nieco mniej problematyczna w magazynowaniu. Butelka może nieść realne zagrożenie Uuuuu… zabrzmiało jak ze wstępniaka Gazecie Wrocławskiej czy innym Dzienniku Bałtyckim. To nie tak, że chcę Was straszyć. Warto jednak pochylić się i nad tym tematem. Ekstremalnie przegazowane piwo w butelce to tykająca bomba. W przeważającej liczbie przypadków nadmiar gazu wypchnie zawartość przez szyjkę podczas odkapslowywania. Uleje się i stracimy trochę piwesia. Czasami zmarnuje się pół butelki, ale to wciąż lepsze niż perspektywa uszczerbki na zdrowiu. Nadmierna ilość gazu może butelkę rozsadzić od środka. Zdarza się, że odpada po prostu denko. A zdarza się, że butla zamienia się w szrapnel. Nie jest to wyłącznie domena piw rzemieślniczych, bo w „granat” potrafił zamienić się taki Żubr. To zjawisko spotykane tak rzadko, jak Żubr w dziczy, będące jednak realnym zagrożeniem. Bez paranoi! Browary dbają o to, aby ich piwa nie eksplodowały. Zdarzało się po prostu, że piwo strzeliło na półce sklepowej i warto o tym głośno pisać. A piwowarzy domowi sami dobrze wiedzą, że grywają w nieco niebezpieczną grę. Historia z domowego warzenia. Jesienią 2017 roku ukręciliśmy żytniego stouta. Mieliśmy z nim problemy przy filtracji. Wrzuciliśmy go do piwnicy na fermentację burzliwą, kolega zlał go później na cichą. Po pewnym czasie piwo zabutelkowaliśmy z roztworem cukru i trzymaliśmy w temperaturze pokojowej. Na szczęście kolegę coś tknęło i czwartego dnia sprawdził nagazowanie, podnosząc delikatnie kapsel. Piwo ten kapsel zerwało. Wyjąłem butelki z szafy. Każda z nich, otwierana zerwaniem kapsla, stworzyłaby fontannę na kilkadziesiąt centymetrów. Piwo miało czekać na konsumpcję dwa tygodnie… Od tego czasu nie uwarzyłem ani warki w domowych warunkach. Przypuszczam (nie znalazłem żadnych danych na ten temat), że potrzeba większego ciśnienia, aby rozerwać aluminiową puszkę. Takie opakowanie na pewno nie zamieni się w tysiące niebezpiecznych kawałeczków fruwających po kuchni. Nie ma co panikować, jednak przyznać trzeba, że puszka jest o wiele bezpieczniejsza. Puszka lepiej chroni zawartość „Konserwa” chroni piwo przed dostępem światła. A promienie UV nie dogadują się z alfa-kwasami pochodzącymi z chmielu. Taki związek kończy się wszechobecnym zapachem marihuany. Odpowiada za niego 3-metylo-2-buteno-1-tiol, choć częściej spotka się określenie izopentenylomerkaptan lub merkaptan izopentenylowy. Pojawienie się aromatu skun(ks)a maskuje aromaty chmielowe. Jednocześnie, wiele osób, zapaszek ten utożsamia właśnie z obecnością chmielu w danej partii piwa. No… do każdego piwa chmielu sypnięto… Druga kwestia to ewentualne problemy związane z utlenianiem się piwa. Trudno dojść do konkretnych badań albo uchodzą one mojej uwadze. Piwo to setki związków chemicznych. Niemal pewnym jest więc, że niektóre z nich reagują ze światłem. Nie zagłębiając się w szczegóły — przyjęło się, że światło słoneczne wrogiem piwa. Pogromcom aromatów chmielowych, Panem dewastacji i zniweczenia starań o świeżą IPK-ę. Napisałem „przyjęło się”, gdyż informacja ta jest powielana w przestrzeni. Niestety, bez konkretnych danych na ten temat. Jeżeli uda mi się do czegoś dotrzeć, z pewnością uzupełnię ten akapit. Na tę chwilę lepiej dmuchać na zimne i uważać na to, aby piwa w butelce nie trzymać zbyt długo na słońcu. Albo, po prostu, kupić piwo w puszce. „Kryje się tu pewien haczyk: owszem, aluminium doskonale chroni przed dostępem tlenu. Jednak przy rozlewie w puszki dużo łatwiej jest o dostęp tlenu. Butelka ma tę przewagę, że ma wąski otwór i długą szyjkę, przez co zdecydowanie łatwiej zapobiegać natlenieniu”. – pisze Z drugiej strony, o wiele więcej powietrza gromadzi się w szyjce butelki, niż pod wieczkiem puszki. O ile piwo zostało poprawnie rozlane do puchy, znajduje się w niej znacznie mniej powietrza. A im mniej powietrza ma dostęp do piwa, tym większa szansa, że piwo się nie utleni. Polecam Wam przy okazji świetne artykuły dotyczące utleniania się i starzenia piwa. Dowiecie się z nich właściwie wszystkiego na temat tego aspektu. Utlenienie piwa, czyli kultowy „mokry karton Utlenianie i starzenie piwa. Część 1: Wstęp. Utlenianie i starzenie piwa. Część 2: Sensoryka. Utlenianie i starzenie piwa. Część 3: Chemia. Nieświeże piwo [PIWNA EDUKACJA] Puszka znakomicie wygląda O ile nie jest to pucha Van Horna z Polo Marketu. Przywykliśmy do tego, że koncernowe puchy odzwierciedlają maksymalnie wygląd butelki. Kiedy więc rzemieślnicy wypuszczają dedykowane puszki, nasz zmysł estetyczny zostaje dodatkowo połechtany. O ile ktoś ten zmysł posiada. Klawiszy w klawiaturze na ten akapit marnować nie będę. Wybrałem najciekawsze projekty z Polski. Puszkę można w całości pokryć etykietą, co daje nieco większe pole do popisu, niż w przypadku butelki ze zwężeniem. Seria Hazy Disco z Browaru PINTA Browar Birbant Hopito Brewery Hills Funky Fluid / Maltgarden Kwestie sporne — ekologia i BPA Od ponad roku zbieram się do ogromnego felietonu dotyczącego Bisfenolu A w puszkach aluminiowych. Pozwólcie więc, że temat ten wyłącznie tutaj nakreślę, a obszerne opracowanie znajdzie się jeszcze przed wakacjami na blogu. Bisfenol A to związek, który obecny jest w wewnętrznej powłoce puszki. Stwierdzono, że wpływa ona negatywnie na organizm. Duże dawki BPA powodować mogą wiele komplikacji natury hormonalnej. Co do dawek przyjmowanych na przykład z piwem w puszce, badania są niejednoznaczne. EFSA podaje, że ekspozycja na niewielkie ilości Bisfenolu A jest nieszkodliwa i nie mamy się czym martwić. Niektóre kraje odchodzą jednak od powłok zawierających ten związek. To na przykład Francja (od 2015 roku) czy Kanada (od 2008 roku). Jacek Wodzisławski, Prezes Fundacji RECAL (Fundacja na rzecz odzysku z opakowań aluminiowych), podzielił się na Twitterze uzupełnieniem do tego tekstu. Do tematu wrócę niebawem, tak jak pisałem powyżej. Co zaś się tyczy kwestii ekologicznych… W roku 2016 podawano, że recykling puszek osiągnął w Polsce poziom ponad 80%. Ten rodzaj opakowania uznaje się za bardziej ekologiczny, biorąc pod uwagę dwa mierzalne aspekty — wspominany już niższy koszt transportu i kwestie ponownego przetworzenia surowców. Z puszek aluminiowych odzyskuje się więcej materiału, niż z butelek. Przy czym potrzeba o wiele mniej energii, aby tego dokonać. To jedna strona medalu i niektórzy twierdzą, że przysłania ona o wiele większe problemy. Puszki pociągają za sobą ogromne zużycie energii potrzebne do ich wyprodukowania. Drenują obszary, na których wydobywa się boksyty, a ich produkcja obfituje w odpady toksyczne. Nie jestem specjalistą od tych spraw. Czytałem dyskusje dwóch stron, gdzie argumenty latały jak scyzoryki w Kielcach. Odsyłam Was do obszernego artykułu na stronie agencji Reuters na ten temat. O czym chcę powiedzieć, to że warto mieć na uwadze powyższe aspekty. Wielu osobom kwestie ekologiczne i zdrowotne nie są obojętne. Nie warto odwracać od nich wzroku. To jeszcze dwa mity do obalenia na szybko Wokół piwa w puszce nie narosło tyle kłamstw i niedopowiedzeń, co wokół procesu produkcji w ogóle. Przed szereg wychodzą jednak dwa konkretne mity, związane z tym rodzajem opakowania. Były równane z ziemią, orane, bombardowane i posypywane wapnem miliardy razy. Dodatkowy kopniak wiele nie zmieni, ale tak w razie czego… Kropki na spodzie puszki, czyli przelewanie starego piwa i przebijanie dat Mit z kropkami na spodzie puszki wziął się z miejsca, z którego wypłynęła większość bzdur związanych z żywnością. Z kibla internetu, zwanego serwisami z memami. To świetne miejsce, aby zasiać nieprawdziwą informację, którą tysiące przeglądających — bezkrytycznie i bez weryfikacji — poda dalej. Podlewając tym samym kiełkujący mit, który wyrasta na fekalnym nawozie, wtapia w prawdziwy las i udaje inne drzewa. Bez szczególnego zagłębiania się w kwestie logiczno-logistyczne (po te odsyłam do Tomka). Na niekorzyść tego mitu wpływają 3 zagadnienia: Logistyka przedsięwzięcia, czyli jak ogarnąć to tak, aby zebrać te stare piwa, zlać do tanku, przelać do nowych puszek i żeby jeszcze się opylało. Kwestia ukrycia procederu, czyli komu posmarować i kogo uciszyć, aby prawda nie wyszła na jaw i aby browar nie stał się obiektem kontroli oraz obrzucania błotem w mediach. Mechanizmy w samym browarze, czyli jak ogarnąć zlanie piwa do kadzi, wprowadzenie na linię rozlewniczą czy ponowne zapuszkowanie. Prawda na temat widocznych powyżej kropek jest absurdalnie prosta. Jej odkrycie wymaga wyłącznie chęci sprawdzenia, o co tutaj tak właściwie chodzi. „Kropki na spodzie konserwy nanosi maszyna malująca puszki. Taka praktyka podyktowana jest wygodą, gdyż dzięki oznaczeniom łatwiej namierzyć i — na przykład — wycofać z obiegu całą partię ze źle nadrukowanym malunkiem”. Więcej na temat samego mitu w moim wpisie z 2018 roku. Piwo z puszki ma zawsze metaliczny posmak Każde piwo może pozostawiać metaliczny posmak. Za wzorzec gwoździ w piwie stawiano zawsze produkty z Browaru Zamkowego w Raciborzu. Nie wiem, jak obecnie prezentuje się ich forma. Może kiedyś podejmę temat. Wnętrze puszki pokrywa powłoka, która nie dopuszcza do styku płynu z aluminium. Używa się różnych substancji — przeważnie polimerów i żywic epoksydowych. W przeciwnym razie płyn reagowałby z aluminium, tworząc ogniska korozji. Ta zmiana wpływałaby na smak piwa. Teoretycznie, sprawa jest tu jasna. Puszkę pokrywa powłoka, jesteśmy bezpieczni. W nieco innym świetle sprawę stawia chociażby opublikowana w 2006 roku chorwacka praca pod tytułem „Aluminium and Aroma Compound Concentration in Beer During Storage at Different Temperatures”. W ramach badania sprawdzono trzy piwa w trzech próbkach — pobrane z tanku, piwo zapuszkowane (pasteryzowane) przechowywane w temperaturze 4°C i podobną puszkę, przetrzymywaną w 22°C. W podsumowaniu pracy czytamy (przetłumaczone przeze mnie): „Zmiany stężenia aluminium w puszkach z piwem zależą od temperatura przechowywania. Przechowywanie w lodówce chroni przed przedostawaniem się aluminium z puszki do piwa, podczas gdy przechowywanie w 22°C ułatwia przedostawanie się aluminium z puszki do piwa”. Z badania wynika jasno, że aluminium w pewnym stopniu przedostaje się do płynu. To jedna z prac, na jakie natrafiłem. Inna praca zdaje się to potwierdzać, chociaż są to niskie wartości. Wielu badaczy mówi wprost, że aluminium przyjęte z puszki z napojem to ułamek tego, co spożywamy codziennie. Uważa się, że 99% glinu jest wydalane wraz z moczem z naszego organizmu. Dawki z puszkowanych napojów czy pożywienia są uznawane za bezpieczne. Spostrzeżenia organoleptyczne, gdyby nie czytać badań, będą rzecz jasna przeczyć nauce. Cząsteczki glinu pozostają po prostu poza naszą percepcją. Wielu ludzi pije piwa puszkowane. Coraz więcej browarów rzemieślniczych inwestuje w takie opakowania. Nie spotkałem się jeszcze z opinią, jakoby to samo piwo — lane w puszkę — wykazywało posmaki metaliczne. Mi również nigdy się to nie zdarzyło. Co nie znaczy, że efektu takiego nie można wywołać :) Metaliczne doznania zapewnić może picie piwa z prosto z puchy. Poliżcie górne wieczko (tylko umyjcie puszkę!) i sprawdźcie, czy nie smakuje metalem. Mit metalicznego piwa puszkowanego wziął się z tego, że konsumenci rzadko takie piwo przelewają do szklanki. W niej metaliczny posmak magicznie znika. Co nie znaczy, że nie zdarzają się piwa metaliczne. To jednak historia na osobny wpis, który zresztą już kiedyś popełniłem. Koronawirus a piwo w puszce Kolejna przesłanka za tym, aby piwo z puszki przelewać do szkła. Nie mówi się raczej o tym, że picie prosto z puszki zwiększa ryzyko zakażenia koronawirusem SARS-CoV-2. Pewne wnioski wyciągnąć można z pracy „Aerosol and Surface Stability of SARS-CoV-2 as Compared with SARS-CoV-1” opublikowanej 17 marca tego roku. W ramach eksperymentów sprawdzano stabilność tego patogenu na różnych powierzchniach. Niestety, w badaniu nie ma mowy o aluminium, choć dane dla powierzchni stalowej nie napawają optymizmem. Wirus może przetrwać na takowej 72 godziny, chociaż po 8 godzinach jego żywotność zaczyna drastycznie spadać. W przypadku miedzi jest pewne, że po 8 godzinach nie było po wirusie śladu. Niezrecenzowane badanie „Stability of SARS-CoV-2 in different environmental conditions” to jeszcze inne dane dla powierzchni stalowych. Wirus utrzymuje się bez problemu przez 4 doby, ale po 7 dobach nie ma po nim śladu. Picie napojów prosto z puszki — szczególnie w czasie pandemii — nie jest dobrym pomysłem. Powierzchnia styku ust z wieczkiem jest spora, a samo wieczko niczym niezabezpieczone (jak w przypadku kapsla). Lepszym pomysłem będzie przelewanie piwa do szklanki lub picie — wszystko dla zdrowia! — przez słomkę. Jak już musicie strzelić z puchy, to umyjcie wieczko wodą z mydłem albo odkaźcie stężonym alkoholem. Piwo w puszce nie ma dobrego wizerunku. Niesłusznie. Jakoś tak się utrwaliło, że piwo z puchy walą studenci, metale albo żule. Choć według niektórych to to samo. Nikt jednak nie pomyślał, że jest to po prostu wygodne opakowanie. Co więcej, warto byłoby z tego opakowania płyn przelać do szklanki. Picie napojów słodzonych z puszki czy półlitrowych Monsterków nikogo nie dziwi. Ale wypij piwo prosto z puszki… Żeby wizerunek piwa w puszce nieco odczarować, odpaliłem nowe piwo z Browaru Amber. Postanowiłem podzielić się z Wami wrażeniami z krótkiej degustacji. Barley Dessert z Browaru Amber Barley wine leżakowane z daktylami Otrzymałem od browaru z Bielkówka jedną z 60 puszek „recenzenckich”. Piwo trafiło właśnie na rynek w półlitrowych butelkach. To dwudzieste piwo z serii PoGodzinach. Parametry: 10,5% alkoholu, ekstrakt 24 Blg. Dwa inne piwa z serii, recenzowane na blogu: Cherry Milk Stout Saison na Madagaskar Piwo w kolorze „typowego angielskiego barleywine” – mahoniowym. Pieni się nieznacznie, nalewa jak syrop i buduje żółtawą pianę. W aromacie doszukiwałem się od razu nut świadczących o użyciu daktyli, które notabene uwielbiam. Kilogram schodzi mi w tydzień. Zastąpiłem nimi część zjadanych słodyczy. Są świetne, bo dostarczają sporo potasu. Jak ktoś pije alkohol, to wie, że gospodarka elektrolitowa mocno cierpi już po jednej imprezie. Nie oczekuję jednak, aby ten potas z daktyli znalazł się w tym piwie. Bez przesady :) Czy są daktyle? Zdecydowanie są. Barley wine w wydaniu klasycznym pojawia się często w otoczeniu takich skojarzeń jak „ciemne pieczywo”, „przypieczona skórka od chleba”, „ciemne owoce” czy „suszone owoce”. Nierzadko doszukujemy się rodzynek, śliwek, pumpernikla i daktyli właśnie. W tym piwie daktyle grają świetnie, bo podbijają coś, co w barley wine jest nierzadko obecnie, Wzmacniają ten element. Aromat to więc mieszanka daktyli, karmelu, przypieczonego razowca i nutek ziołowych. Z przewagą dwóch pierwszych elementów. Barley Dessert — jak to barley wine — jest pozycją likierową i degustacyjną. Daktyle są wyczuwalne i odniosłem wrażenie, że wnoszą do piwa swoją specyficzną karmelową słodycz. Poza dość wysoką słodyczą, znalazło się tu miejsce dla karmelu, cukru Muscovado i posmaków chlebowych. Bardzo podeszła mi też ziołowa goryczka, bez której mała puszka mogłaby nieco przytkać słodyczą. Ale żeby nie było za słodko, muszę napisać o jednym problemie, z jakim boryka się to piwo. Borykał się z nim również podstawowy barley wine w dniu premiery, w lutym 3 lata temu. Dość mocno grzeje w przełyk i po ogrzaniu nieco trąci alkoholem. Nie jest to ordynarna wóda, jednak czuć, że piwo ma kopa. Gdyby tak poleżało jeszcze trochę, nikt by się nie obraził (leżakowało blisko pół roku). Kupię ze dwie butelki i wrzucę do piwnicy, bo Barley Dessert przejawia ogromny potencjał do leżakowania. Już teraz jest to bardzo smaczna rzecz, choć mówi to osoba, która uwielbia daktyle. Ode mnie kciuk w górę. Mogło jeszcze chwilę poleżeć, ale i tak dobra robota, Browarze Amber. Degustacja Barley Dessert z Browaru Amber, przy okazji wpisu o puszkach, odbyła się na warunkach współpracy z browarem.
Największym problemem konsumenta stojącego przed półką z piwem, jest wybór odpowiedniego napitku. Nie mówimy oczywiście o tak banalnym problemie jak „Wojak czy Karpackie” (wiadomo, że Edelmeister). Chodzi mi raczej o wybór czegoś znacznie smaczniejszego, piwa droższego, specjalnego, okazjonalnego. Bo urodziny, imieniny, premia. Konsument nie mający pojęcia o piwie, stojący przed półką szeroką na 15 i wysoką na 4 metry, może szybko odpuścić sobie poszukiwania. Może też wziąć butelkę, która mu się podoba, przemawia do niego babą z cycem (Skalak) bądź nie jest najdroższym naczyniem, które ozdobi jego plastikowy kosz na śmieci, stojący pod zlewem. Warto unikać niektórych wypustów, coby nie natknąć się na minę. Albo nie stwierdzić, że przepłaciliśmy i wracamy do Fasberga z Biedronki. Uważasz, że problemu nie ma? To się mylisz. Moi znajomi nie są ignorantami w kwestii wyboru piwa, a wciąż mają problem z kupieniem czegoś dla siebie. Często więc zawracają mi tyłek i zadają bądź co bądź pytania, które zadaje sobie zapewne każdy Jasiu, będąc przygnieciony ogromem piwnych stylów, smaków i kolorów etykietek. „Co wybrać?”, „Czy będzie smaczne?”, „Jak smakuje?”, „Jest mocne?”, „Co w aromacie?”. I tak dalej. Nie znam się na whisky. Nie gustuję w droższych destylatach, zdaję się więc na intuicję i opinie internautów w tej kwestii. Zdarzało mi się ślęczyć z telefonem na środku alejki, aby przeszperać zasoby światowej sieci w poszukiwaniu blogów o tym trunku. Co by było, gdybym chciał sprezentować komuś single malta? Byłby z tym problem, bo blogów niewiele, a ja się nie znam. Z tym samym problemem spotyka się Jasiu, a jeżeli nie ma smartfona z pakietem, ani kolegi kumającego bazę – ma wielki problem. Może trafić na minę, może przepłacić, może kupić piwo tak dobre, że go nie doceni. Nie każdy lubi IPĘ – miejmy to na uwadze. Unikaj tych piw Ja wiem, że to nieładnie z nazwiska, ale… kurczę… te piwa są kiepskie i nie ma co owijać w bawełnę. To wypusty niewarte ani swojej ceny, ani Twojego podniebienia. Niestety są częstymi gośćmi sklepowych półek, co dodatkowo sprawia problem. Ich ceny plasują się przeważnie w – jak ja to mówię – zakresie cen sensownych, czyli nie są tanie jak Mocarz, ale nie tak drogie jak Ursy, Hausty i Olimpy. Konsument chcąc wybrać piwo „na spróbowanie” nie uderzy od razu w górną półkę, tak jak ty kupując lepszą wódkę nie wydajesz premii na Belvedere’a czy Chopina. Browar Krajan Jeżeli lubisz zapach zupy kalafiorowej to bierz w ciemno. Piwa z Krajana są stosunkowo drogie, a nie oferują smakowych uniesień. Wręcz przeciwnie – są co najwyżej poprawne. Nie opłaca się kupować czegoś, co w Almie kosztuje około 5 złotych za butelkę, a warte jest maksymalnie połowę tej ceny. Browar Zamkowy / Raciborskie To nie tak, że piwa z Browaru Zamkowego są niepijalne. Wiele osób je lubi, ja jednak odradzam ich picie. Przede wszystkim ze względu na niesamowicie mocną metaliczność. Znasz zapewne smak widelca ze zdrapaną warstwą ochronną, albo przegryzanego ciężarka do spławika w wędce. Chciałbyś coś takiego w piwie? Browar Zamkowy nie kwapi się do wyeliminowania tej wady. Ponadto wszystkie ich piwa są słodkie i robione na jedno kopyto. Nie różnią się znacząco między sobą. No dobra… wyróżnia się tylko Raciborski Pils. Od niego trzymaj się z daleka, bo śmierdzi zupą warzywną na kilometr. Browar Cornelius (niesmakowe) Browar Cornelius ma bardzo dobre piwa smakowe. Polecam je gorąco, szczególnie bananowe i grejpfrutowe. O ile lubisz słodkie napitki tego typu. W okresie letnim są jak znalazł – lekkie, gaszące pragnienie i po prostu smaczne. Problem zaczyna się przy piwach „normalnych”. Porter jeszcze przejdzie, ale reszta jest cieniutka. Możesz spróbować, nie są najgorsze, ale raczej przy nich nie dojdziesz. Unikaj tylko „Ciemnego Pszenicznego”. Najgorsze piwo, jakie w życiu piłem. Reszta ich piw jest po prostu przeciętna. Browar EDI fot. Nie ma się co rozpisywać. Browar EDI to twór, z którego śmieje się cała piwna blogosfera i wszyscy piwosze. Ich wypusty są nienormalnie drogie, spotkasz je na wszelkich straganach jarmarcznych. Niedobre, zdarzają się zepsute (kwaśne), a piwa smakowe są okropnie słodkie i nienadające się do spożycia. Jak ognia unikaj Mętnego Niefiltrowanego. Kwach, alkohol i odrażający aromat. Najgorsze jest to, że wytykając wadę sprzedawcy, zostaniesz pojechany od góry do dołu od „nieznających się”. Kwaśne, śmierdzi, a 20% stanowi pulpa z drożdży? Tak ma wyglądać i smakować prawdziwe piwo! Unikać! Browar Koreb W zasadzie to co wyżej, ale problem zepsutego piwa pojawia się rzadko. Gdyby nie fakt, że ich piwa psują się okazjonalnie i wtedy są okropne, sam browar wypuszcza napitki całkiem smaczne. Uznanie zdobywa często Koreb Herbowe, jednak trzeba trafić na dobrą warkę. Po co jednak ryzykować? Płać za pewniaki. Tym bardziej, że ich piwa do najtańszych nie należą. Możesz spróbować, ale nie mów, że nie ostrzegałem. Koreb stworzył najgorsze AIPA, jakie w życiu piłem. Browar Jagiełło Gość lodówek we wszelkich hipsterskich Pubach, a także knajpach z dobrym piwem. Bywalec półek sklepowych. Warzy piwo aromatyzowane tyloma smakami, że nie sposób zliczyć. Pomelo, czekolada, żurawina – to tylko niektóre z nich. A wszystkie jednakowo chemiczne i jednakowo obrzydliwe. Niezdatne do wypicia. Bączek 0,33l kosztuje dwa razy więcej niż piwa z Czarnkowa, które nie są szczytem wyrafinowania, a w porównaniu do Magnusów pije się je z przyjemnością. Unikać jak ognia i nie dawać sobie wmówić, że to fajne, owocowe piwko. Nie jest fajne, jeżeli zalatuje sztucznymi aromatami. Szukasz czegoś owocowego? Kup Corneliusa, albo nieszczęsną Warkę Radler. Twoja wątroba Ci za to podziękuje. Browar Witnica Mają pysznego portera Black Boss i na tym lista się kończy. Piwa smakowe są niesmaczne. Jagodowe ma posmak mydlany. Czekoladowe jest niepijalne, ohydnie chemiczne, przypomina wyrób czekoladopodobny. Po łyku wylałem je do zlewu. Na pięć osób degustujących, nikt drugiego podejścia zrobić nie chciał. Kilka ich piw to składowisko diacetylu, aczkolwiek jeszcze Lubuskie ujdzie. Lubusz śmierdzi starą szmatą. Piwa z Witnicy łatwo dostać w Piotrze i Pawle. Nie polecam, w szczególności tych smakowych. Spróbować można (byleby nie Czekoladowe!), zachwytu nie będzie. Bonus: Dionizos i Łebski Browar Dwa pseudobrowary, które piwa być może pijalne robią (chociaż i tak przepłacasz), ale żerują na konsumenckiej niewiedzy. Przeczytaj koniecznie: Gdańskie (Łebski Browar) – marketingowa ściema, ŁebskiGate – Ci to mają jaja i Browarze Zamkowy w Radomiu! Dość!. Teraz już wiesz, czego unikać. Jeśli poszukujesz piw dobrych i sprawdzonych, zachęcam Ciebie do zapoznania się z tymi dwoma tekstami: Trzy piwa, po których zaczniesz gardzić koncernówkami oraz Cztery piwa, po których inaczej spojrzysz na ten napój
ile piw jest na palecie